Rano po śniadaniu zostaliśmy zabrani przez naszego ukraińskiego kapitana na nabrzeże, skąd wyruszyliśmy w rejs po Delcie Dunaju. Razem z nami popłynęła cała rodzinka Niemców i samotnie podróżująca Francuzka.
Delta Dunaju to prawdziwy labirynt kanałów. Całość zajmuje olbrzymi obszar i pewnie można by było błąkać się kajakiem po tych rozlewiskach przez wiele dni.
O tym jak olbrzymia to jest woda może świadczyć fakt, że Dunaj wprowadza do Morza Czarnego 2 tony osadu na sekundę!
Po drodze mieliśmy okazję podziwiać różne gatunki ptaków, przepiękne wierzby, niekiedy porośnięte dzikim winem. Urocze zatoczki i maleńkie, ciasne odnogi rzeki sprawiają, że jest to miejsce magiczne.
Przy brzegu w wielu miejscach widzieliśmy dzikie obozowiska wędkarzy, którzy nie mogli narzekać na kiepskie branie.
W pewnym momencie zawinęliśmy do zatoczki, gdzie kapitan od miejscowych rybaków nabył nasz lunch, czyli kilka dorodnych szczupaków. po chwili rybki się pichciły, a my dalej podziwialiśmy uroki przyrody, mając przy okazji szansę przypomnieć sobie podstawy języka rosyjskiego podczas pogawędki z kapitanem.
Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się na lunch. Kapitan poczęstował nas pyszną palinką. Na stół wjechała gotowana ryba z sosem czosnkowym, zupa rybna i szczupak smażony. Obiadek zakończyliśmy ciastem i kawą oraz soczystym arbuzem. Po prostu pełen wypas.
W drodze powrotnej trochę pokropił deszcz, całe szczęście udało nam się nie zmoknąć.
W pewnym momencie zauważyliśmy węża sunącego w wodzie ku brzegowi rzeki. Na koniec wycieczki minęliśmy ponuro wyglądające złomowisko statków i tak niezauważalnie minęło 6,5h rejsu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz