Świat w obiektywie subiektywnie postrzegany

poniedziałek, 7 września 2009

Rumunia: 5 sierpnia 2009

Rano dokończyliśmy nasz górski prowiant i ruszyliśmy w stronę Sighishoary. Pod drodze postanowiliśmy zwiedzić słynne kościoły warowne w miejscowości Mosna i Biertan. Niestety kościół w Mosnie był zamknięty, więc sfotografowaliśmy go jedynie z zewnątrz. Za to skoczna muzyczka wydobywająca się z głośników na głównej ulicy miasteczka wprawiła nas w dobry humor.

Gdy skręciliśmy na Biertan, Darek zaczął przeklinać drogę po miejscowych wertepach. Ogólnie przejazd przez wioski Transylwanii to osobna atrakcja. Trzeba uważać na to, co dzieje się na drodze. Wszędobylskie furmanki, ludzie spacerujący środkiem szosy, czy dzieciaki bawiące się na drodze to tutaj norma.


Trasa do Biertanu wkrótce bardzo się poprawiła i dość szybko dotarliśmy do celu. Warto było pokonać szutrową dróżkę, żeby się tu dostać. Naszym oczom ukazała się potężna warowna budowla na wzgórzu. Widać, że okoliczni mieszkańcy mieli się czego obawiać.
Grube mury zdecydowanie robią wrażenie. Potężna konstrukcja kościoła sprawiła, że nie został on nigdy zdobyty.Wewnątrz można podziwiać XIV w. kościół z przepiękną kamienną amboną i średniowiecznymi stellami.
Warto zwrócić uwagę na piękne drzwi prowadzące na zakrystię i ciekawy mechanizm zamka w drzwiach.

W pobliżu kościoła usytuowane są baszty, w których można podziwiać pozostałości fresków, rekonstrukcje chaty oraz płyty nagrobne miejscowych dostojników. Z murów kościelnych roztacza się piękny widok na czerwone dachy wioski i okoliczne wzgórza.


Z Biertanu wyruszyliśmy dalej już prosto do Sighishoary. Nocleg znaleźliśmy w pensjonacie Phoenix (120 RON/pok 2os). Do wzgórza zamkowego mamy pewnie jakieś 15 min spacerkiem, ale ponieważ jest środek sezonu, postanowiliśmy nie wybrzydzać. Jak się później okazało trafiliśmy rewelacyjnie - właścicielka traktowała nas jak prywatnych gości, a prysznic z masażem po trudach całodziennego zwiedzania wspominamy do dziś.

Odpoczęliśmy chwilę i ruszyliśmy na podbój średniowiecznej Sighishoary. Już brama prowadząca do miasta robi wrażenie. Wybrukowane uliczki i kolorowe kamieniczki sprawiają, że klimat tego miejsca jest niepowtarzalny.


Szczególnie warta uwagi jest kamienica, w której na świat przyszedł słynny Drakula. Obecnie w środku mieści się restauracja, ale można na chwilę wstąpić do urządzonego na pierwszym piętrze saloniku. Obok domu Vlada Draculi mieści się urocza kamienica wenecka w kolorze seledynowym.


Interesujący jest również Kościół Narodzenia NMP należący do dominikanów, a w nim koniecznie trzeba zobaczyć kilkadziesiąt zachowanych kobierców i stalle w prezbiterium. Dalej można skierować się w stronę drewnianych zadaszonych schodów szkolnych prowadzących na wzgórze, gdzie mieści się liceum, kościół oraz cmentarz. W kościele na wzgórzu znajduje się ołtarz wykonany przez Jana Stwosza, syna Wita.

Schodząc ze wzgórza zajrzeliśmy do piwnicy Teo, gdzie można kupić domowej roboty palinkę i wino. Następnie błąkaliśmy się po wąskich uliczkach Sighishoary, a spacer zakończyliśmy pucharkiem pysznych lodów na rynku.

Brak komentarzy: